13.12.09


wczoraj bylo bardzo wesolo. no nie liczac jednej rozmowy. bylysmy na tamce, a potem gdzies na gdanskiej i mlody przedsiebiorca musial sikac przez balkon z ktorego roztaczal sie piekny widok. potem sluchalismy morcheeby i pilismy wodke, co ja dostalismy od hindusa z meksyku wygladajacego jak king charles co latal nad podloga i pieprzyl polki w toalecie co wyjasnia fakt sikania przez balkon przy ujemnej temperaturze. jak juz bylismy wyszlismy stamtad i te tramwaje juz jedzily, i jak posluchalismy tej morcheeby co sie kojarzy wszystkim tutaj z camerimage albo fraglesem, i jak wypilismy te wodke co nam zostala chociaz lukasz juz prawie pic nie chcial tak jak sluchac morcheeby, i jak ja juz przestalam przez ten telefon rozmawiac i dalej wiecej nie rozumialam nic ale wiedzialam, ze mi smutno to poszlismy spac. i spalismy az przyszli dziwni ludzie i bylo ich duzo.